Przez
następne kilka godzin nie zamieniłam ani słowa z Rose.
Praktycznie co chwila ktoś ją zagadywał a ja nie miałam odwagi
ich odgonić. Zresztą, skoro ona chce z nimi rozmawiać, to po co
miałam to jej zabierać? Z innymi miała więcej wspólnych tematów. Cóż,
w końcu dziewczyna nie była na moją wyłączność. Co ją
obchodziło, że nudny dziwoląg nie ma z kim rozmawiać?
Zdecydowanie
muszę pogodzić się z Ap'em.
Idąc
na kolację do Wielkiej Sali moje myśli absorbowało tylko jedno.
Jedno krótkie pytanie, które męczyło mnie co chwila. Wchodziło
niepostrzeżenie do głowy i trzymało się kurczowo, dając o sobie
znać za każdym razem gdy sięgnęłam do umysłu. Kiedy
zastanowiłam się nad jakimś zaklęciem, lub usiłowałam
przypomnieć sobie imię jakiegoś sławnego przywódcy goblinów, to
wychodziło na plan pierwszy.
Mianowicie,
dlaczego Rose uważała mnie za kogoś innego niż całą resztę?
Nie
byłam kimś ciekawym, ani dość interesującym. Byłam Annie.
Zwykłą szarą myszką, bez przyjaciół i z masą kompleksów. A
może ruda jest jakąś psychopatką i udając przyjaźń, wykańcza
nic nie świadome osoby?
Uśmiechnęłam
się na to absurdalne stwierdzenie. Przebywanie ze starszym bratem
zryło mi psychikę. Próbowałam sobie wyobrazić Weasley'ównę
jak z burzą rozczochranych włosów mierzy do mnie różdżką,
niczym sama Bellatriks Lestrange.
Nieświadomie
z mojego gardła wydobył się niekontrolowany chichot. I znowu się
zaczęło.
-
Zobaczcie dziwaka. Śmieje się sam z siebie.
-
Nieprawda. Śmieje się z nas. My przecież jesteśmy tacy żałośni,
mam rację dziwolągu?
-
Wariatka!
Słysząc
te bezpodstawne słowa, nieskutecznie usiłowałam się nie
zaczerwienić. W myślach układałam jakąś ciętą ripostę, lecz,
jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, miałam kompletną pustkę.
Starałam się zachować zimną twarz. Przecież nie raz słyszałam
takie wyzwiska. Powinno to być dla mnie chlebem powszednim.
Uśmiechnę się pogardliwie i minę ich z uniesioną głową.
Tak,
łatwo mówić.
W
jednej chwili poczułam wolno napływające łzy. Walczyłam z nimi,
starałam się by zostały tam, gdzie są, nie chcąc dawać ludziom
kolejnych powodów do kpin. Oczy zaczynały mnie piec, a w gardle
rosła gula.
Jednak
moja siła woli była niewystarczająca. Odwróciłam się i
uważając, by wyglądało to na normalny spacer, skierowałam się w
stronę łazienki. Nie słyszałam już następnych, jakże zabawnych
tekstów, odnośnie mojej osoby. Nie widziałam tych wszystkich
wpatrzonych we mnie twarzy. Szłam, patrząc prosto przed siebie,
powstrzymując nadchodzący płacz.
Wiedziałam,
że to znów się powtórzyło. I wiedziałam, że nigdy się od tego
nie uwolnię.
Nawet
nie zwróciłam uwagi, że w kogoś uderzyłam. I nie miałam zamiaru
go przepraszać, jednak ten ktoś przytrzymał mnie za ramię.
Szykowałam się na serię zwymyślań, więc to co odczytałam z ust
chłopaka mocno mnie zaskoczyło.
-
Nie daj się. Nie są ciebie warci.
Z
niedowierzaniem, zwróciłam na niego wzrok. Stał przede mną ciemnoskóry, wysoki brunet o niemal czarnych oczach, dość kontrastujących z ciepłą
twarzą. Claudius Zabini. Jedyny w historii Puchon w rodzinie
czystokrwistej. Prorok informuje, że konflikt pochodzeniowy został
już zażegnany, ale to tyle. Osobiście nie zauważyłam jakichś
zbytnich zmian. Mugolaki to nadal dla Ślizgonów szlamy. A ja, choć
się do nich nie zaliczałam, byłam traktowana podobnie.
Może
on, mimo idiotycznego imienia, jest inny? W końcu, Hufflepuff nie
przyjmuje nadętych gburów. Zaraz...on przyjmuje wszystkich.
Z
zażenowaniem doszłam do wniosku, że wpatruję się w chłopaka
trochę za długo. Co on sobie pomyśli? Szybko wyjęłam swoje ramię
z uścisku i powędrowałam w stronę długiego korytarza.
Gdy
zobaczyłam upragnione drzwi, otworzyłam je i z ulgą się na nich
oparłam. Nie patrzyłam na nic, nie obchodziło mnie, że ktoś tam
może być.
Czułam
się źle. Znowu zrobiłam z siebie pośmiewisko. Znowu nie miałam
odwagi się zbuntować, przeciwstawić. Znowu...
Po
policzku płynęła mi ciepła łza. Tym razem jej nie blokowałam.
Dałam oczom odreagować.
Dlaczego
ja? Czemu jestem taka słaba, czemu na to wszystko pozwalam? Czemu
wszyscy są tak okrutni? Pytania tłoczyły mi się jeden za drugim,
aż zaczynałam szaleć. Miałam w głowie straszny chaos.
Złapałam
się za nią, jakby to coś pomogło. Mój oddech coraz bardziej
przyspieszał, a z oczu tryskały litry łez. Walcząc z
bezsilnością, kucnęłam na zimnej podłodze.
To
mnie trochę pobudziło. Przestałam zatracać się w nicość,
przytłumione zmysły powoli wyostrzały się .
Nagle
usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i z pobliskiej kabiny wyszła
Rose. Ujrzała mnie, a w jej oczach widziałam troskę. Bez słowa
usiadła obok i objęła ramionami moje.
Powoli
wracałam do normalności.
*
* *
-
Dlaczego jestem taka słaba? Czemu aż tak to mnie rani? - pytałam
dziewczynę, gdy siedziałyśmy na chłodnej, marmurowej ławce
łazienki. Zdecydowałam się opowiedzieć jej o wszystkim, o kpinach
i moje na nie reakcjach. Czułam, że ona nie jest taka jak wszyscy.
Wiedziałam, że nie przejdzie wobec tego obojętnie.
Byłam
egoistką?
Przez
całą opowieść, nie odezwała się słowem, tylko jej pełne
niedowierzania i zrozumienia oczy zdradzały, że słucha. W końcu,
uśmiechnęła się ciepło i ujęła moją dłoń.
-
Annie... Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro. Wstyd się przyznać,
ale słyszałam nieraz, słowa, które do ciebie kierowali i nie
reagowałam. Myślałam... Nie wiem co myślałam, chyba że tobie to
nie przeszkadza. Nigdy nie zauważyłam, by cokolwiek to cię
ruszało. Teraz wiem, że to ukrywałaś. Roweno, naprawdę nie
zdawałam sobie sprawy co ty czujesz. Przepraszam...
Popatrzyłam
na nią. Z jej twarzy emanowała szczerość, a gdy się głębiej
zastanowiłam,mi doszłam do wniosku, że nigdy nie miałam do Rose o
to pretensji. Zachowywała się jak każdy. Kto ośmieli się stracić
reputację w obronie jakiegoś odludka? W dodatku ktoś taki jak
ona...
Moje
usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Ruda, zauważywszy to znów
mnie przytuliła. Spojrzałam jej w te wspaniałe, błękitne
tęczówki i wiedziałam, że mnie nie zostawi. Nie będę w tym
sama.
Bo
są chwile, kiedy słowa są zupełnie zbędne.
Co do samej notki: Myślę, ze nie jest zła, w końcu musisz wszystko wprowadzić. Wydaje mi się trochę krótsza od poprzedniczki, co mnie nie zadowoliło. Ale jest ok, czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie się w nim działo jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńA co do wyglądu: cieszę się, że uwzględniłaś moją uwagę względem tła, teraz jest o wiele lepiej, choć proszę, zastanów się jeszcze nad wielkością czcionki. Chodzi mi o to, że czytanie tak małych liter jednak bardziej męczy wzrok, sama spróbuj.
Właśnie zmieniłam:D Mam nadzieję, że jest dobrze. Co do tej notki, chciałam ją dać szybciej i dałam tylko połowę. Jednak następny będzie znacznie dłuższy, poza tym więcej elementów wewnętrznych się pojawi. NO. Tak sceptycznie? Serio jest słaba? ;)
UsuńNotka jest dobra, szybko się czyta. Jednak literki są trochę małe co utrudnia czytanie. Powiększ je :) Ogółem blog jest przejrzysty :) Wpadłam tutaj niechcący ale na pewno będę zaglądać częściej ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie. Mam dwa blogi, jeden jest o recenzjach książek, drugi o mojej własnej. Mam nadzieje, ze wpadniesz zostawisz komentarz, przyda mi się szczera opinia. zostaw także adres do swojego bloga :)
http://deszcz-krwi.blog.onet.pl/
www.upadle-anioly-ksiazki.blog.onet.pl