Informacje

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 2. Dlaczego ja?

Przez następne kilka godzin nie zamieniłam ani słowa z Rose. Praktycznie co chwila ktoś ją zagadywał a ja nie miałam odwagi ich odgonić. Zresztą, skoro ona chce z nimi rozmawiać, to po co miałam to jej zabierać? Z innymi miała więcej wspólnych tematów. Cóż, w końcu dziewczyna nie była na moją wyłączność. Co ją obchodziło, że nudny dziwoląg nie ma z kim rozmawiać?
Zdecydowanie muszę pogodzić się z Ap'em.
Idąc na kolację do Wielkiej Sali moje myśli absorbowało tylko jedno. Jedno krótkie pytanie, które męczyło mnie co chwila. Wchodziło niepostrzeżenie do głowy i trzymało się kurczowo, dając o sobie znać za każdym razem gdy sięgnęłam do umysłu. Kiedy zastanowiłam się nad jakimś zaklęciem, lub usiłowałam przypomnieć sobie imię jakiegoś sławnego przywódcy goblinów, to wychodziło na plan pierwszy.
Mianowicie, dlaczego Rose uważała mnie za kogoś innego niż całą resztę?
Nie byłam kimś ciekawym, ani dość interesującym. Byłam Annie. Zwykłą szarą myszką, bez przyjaciół i z masą kompleksów. A może ruda jest jakąś psychopatką i udając przyjaźń, wykańcza nic nie świadome osoby?
Uśmiechnęłam się na to absurdalne stwierdzenie. Przebywanie ze starszym bratem zryło mi psychikę. Próbowałam sobie wyobrazić Weasley'ównę jak z burzą rozczochranych włosów mierzy do mnie różdżką, niczym sama Bellatriks Lestrange.
Nieświadomie z mojego gardła wydobył się niekontrolowany chichot. I znowu się zaczęło.
- Zobaczcie dziwaka. Śmieje się sam z siebie.
- Nieprawda. Śmieje się z nas. My przecież jesteśmy tacy żałośni, mam rację dziwolągu?
- Wariatka!
Słysząc te bezpodstawne słowa, nieskutecznie usiłowałam się nie zaczerwienić. W myślach układałam jakąś ciętą ripostę, lecz, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, miałam kompletną pustkę. Starałam się zachować zimną twarz. Przecież nie raz słyszałam takie wyzwiska. Powinno to być dla mnie chlebem powszednim. Uśmiechnę się pogardliwie i minę ich z uniesioną głową.
Tak, łatwo mówić.
W jednej chwili poczułam wolno napływające łzy. Walczyłam z nimi, starałam się by zostały tam, gdzie są, nie chcąc dawać ludziom kolejnych powodów do kpin. Oczy zaczynały mnie piec, a w gardle rosła gula.
Jednak moja siła woli była niewystarczająca. Odwróciłam się i uważając, by wyglądało to na normalny spacer, skierowałam się w stronę łazienki. Nie słyszałam już następnych, jakże zabawnych tekstów, odnośnie mojej osoby. Nie widziałam tych wszystkich wpatrzonych we mnie twarzy. Szłam, patrząc prosto przed siebie, powstrzymując nadchodzący płacz.
Wiedziałam, że to znów się powtórzyło. I wiedziałam, że nigdy się od tego nie uwolnię.
Nawet nie zwróciłam uwagi, że w kogoś uderzyłam. I nie miałam zamiaru go przepraszać, jednak ten ktoś przytrzymał mnie za ramię. Szykowałam się na serię zwymyślań, więc to co odczytałam z ust chłopaka mocno mnie zaskoczyło.
- Nie daj się. Nie są ciebie warci.
Z niedowierzaniem, zwróciłam na niego wzrok. Stał przede mną ciemnoskóry, wysoki brunet o niemal czarnych oczach, dość kontrastujących z ciepłą twarzą. Claudius Zabini. Jedyny w historii Puchon w rodzinie czystokrwistej. Prorok informuje, że konflikt pochodzeniowy został już zażegnany, ale to tyle. Osobiście nie zauważyłam jakichś zbytnich zmian. Mugolaki to nadal dla Ślizgonów szlamy. A ja, choć się do nich nie zaliczałam, byłam traktowana podobnie.
Może on, mimo idiotycznego imienia, jest inny? W końcu, Hufflepuff nie przyjmuje nadętych gburów. Zaraz...on przyjmuje wszystkich.
Z zażenowaniem doszłam do wniosku, że wpatruję się w chłopaka trochę za długo. Co on sobie pomyśli? Szybko wyjęłam swoje ramię z uścisku i powędrowałam w stronę długiego korytarza.


Gdy zobaczyłam upragnione drzwi, otworzyłam je i z ulgą się na nich oparłam. Nie patrzyłam na nic, nie obchodziło mnie, że ktoś tam może być.
Czułam się źle. Znowu zrobiłam z siebie pośmiewisko. Znowu nie miałam odwagi się zbuntować, przeciwstawić. Znowu...
Po policzku płynęła mi ciepła łza. Tym razem jej nie blokowałam. Dałam oczom odreagować.
Dlaczego ja? Czemu jestem taka słaba, czemu na to wszystko pozwalam? Czemu wszyscy są tak okrutni? Pytania tłoczyły mi się jeden za drugim, aż zaczynałam szaleć. Miałam w głowie straszny chaos.
Złapałam się za nią, jakby to coś pomogło. Mój oddech coraz bardziej przyspieszał, a z oczu tryskały litry łez. Walcząc z bezsilnością, kucnęłam na zimnej podłodze.
To mnie trochę pobudziło. Przestałam zatracać się w nicość, przytłumione zmysły powoli wyostrzały się .
Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i z pobliskiej kabiny wyszła Rose. Ujrzała mnie, a w jej oczach widziałam troskę. Bez słowa usiadła obok i objęła ramionami moje.
Powoli wracałam do normalności.
* * *
- Dlaczego jestem taka słaba? Czemu aż tak to mnie rani? - pytałam dziewczynę, gdy siedziałyśmy na chłodnej, marmurowej ławce łazienki. Zdecydowałam się opowiedzieć jej o wszystkim, o kpinach i moje na nie reakcjach. Czułam, że ona nie jest taka jak wszyscy. Wiedziałam, że nie przejdzie wobec tego obojętnie.
Byłam egoistką?
Przez całą opowieść, nie odezwała się słowem, tylko jej pełne niedowierzania i zrozumienia oczy zdradzały, że słucha. W końcu, uśmiechnęła się ciepło i ujęła moją dłoń.
- Annie... Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro. Wstyd się przyznać, ale słyszałam nieraz, słowa, które do ciebie kierowali i nie reagowałam. Myślałam... Nie wiem co myślałam, chyba że tobie to nie przeszkadza. Nigdy nie zauważyłam, by cokolwiek to cię ruszało. Teraz wiem, że to ukrywałaś. Roweno, naprawdę nie zdawałam sobie sprawy co ty czujesz. Przepraszam...
Popatrzyłam na nią. Z jej twarzy emanowała szczerość, a gdy się głębiej zastanowiłam,mi doszłam do wniosku, że nigdy nie miałam do Rose o to pretensji. Zachowywała się jak każdy. Kto ośmieli się stracić reputację w obronie jakiegoś odludka? W dodatku ktoś taki jak ona...
Moje usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Ruda, zauważywszy to znów mnie przytuliła. Spojrzałam jej w te wspaniałe, błękitne tęczówki i wiedziałam, że mnie nie zostawi. Nie będę w tym sama.

Bo są chwile, kiedy słowa są zupełnie zbędne.

3 komentarze:

  1. Co do samej notki: Myślę, ze nie jest zła, w końcu musisz wszystko wprowadzić. Wydaje mi się trochę krótsza od poprzedniczki, co mnie nie zadowoliło. Ale jest ok, czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie się w nim działo jeszcze więcej.
    A co do wyglądu: cieszę się, że uwzględniłaś moją uwagę względem tła, teraz jest o wiele lepiej, choć proszę, zastanów się jeszcze nad wielkością czcionki. Chodzi mi o to, że czytanie tak małych liter jednak bardziej męczy wzrok, sama spróbuj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zmieniłam:D Mam nadzieję, że jest dobrze. Co do tej notki, chciałam ją dać szybciej i dałam tylko połowę. Jednak następny będzie znacznie dłuższy, poza tym więcej elementów wewnętrznych się pojawi. NO. Tak sceptycznie? Serio jest słaba? ;)

      Usuń
  2. Notka jest dobra, szybko się czyta. Jednak literki są trochę małe co utrudnia czytanie. Powiększ je :) Ogółem blog jest przejrzysty :) Wpadłam tutaj niechcący ale na pewno będę zaglądać częściej ^^
    Zapraszam do siebie. Mam dwa blogi, jeden jest o recenzjach książek, drugi o mojej własnej. Mam nadzieje, ze wpadniesz zostawisz komentarz, przyda mi się szczera opinia. zostaw także adres do swojego bloga :)
    http://deszcz-krwi.blog.onet.pl/
    www.upadle-anioly-ksiazki.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń